![]() |
||
DROGA PRZEZ MĘKĘ
Jest piątek 14. lipca i rozpoczyna się Superzlot PRM w Krzeczowie. Jedziemy na niego w 4 motocykle (Paulina na Pannonii, Koszmar na Dnieprze, Kazek i Krystian na Intruzie, Chybs na Junaku). Do tej grupy ma dołączyć Cionek docierający Junaka (60 km/h), Pół Chleba na "Erefie" oraz Sprytny na Junaku. Problemy rozpoczynają się już w Oleśnicy (30 km od Wrocławia). Paulinie w Pannonii urywa się linka sprzęgła. Taka awaria to pestka - miejsce tej urwanej zajmuje linka przedniego hamulca i można jechać dalej. Jazda trwa do 86 kilometra, kiedy to wał w Chybsa Junaku przestaje się kręcić. Dla Pauliny to chwila odpoczynku, a dla Chybsa dramat i gorączkowe poszukiwanie życzliwego gospodarza, u którego można zostawić sprzęta. Wszystko poszło gładko, teraz przepakowanie bagaży i Chybs w roli pasażera trafia na Pannonię. Katastrofa! Nie dość, że Pannonia była najsłabszym motocyklem w grupie, to jeszcze mocno "ranionym" - brak jej przedniego hamulca. Rozpoczyna się kolejny etap jazdy - ten najkrótszy. Po trzech kilometrach w Pannonii blokuje się tylne koło i silnik gaśnie. Kolejne próby uruchomienia nie dają efektów, a świece jedna po drugiej lądują w rowie. Dopiero żelazny zapas Chybsa pomaga i w Pannonii znów pojawia się życie. Reanimacja okazała się jednak mało skuteczna i po kilkuset metrach z piskiem tylnego koła staje po raz kolejny. Był to wyraźny znak, że jest jej za ciężko. Chybs z Pannonii przesiada się na koszmarkowego Dniepra. Kolejna próba odpalenia powoduje, o dziwo, włączenie pierwszego biegu. Po wnikliwych oględzinach okazuje się, że zniszczony wielowypust kopki poprzedni właściciel naprawił poprzez wstawienie dwóch artystycznych kołków, które wysuwając się zahaczały o dźwignię zmiany biegów, powodując ich samoczynne włączanie. Po zdemontowaniu kopki stwierdzamy z przerażeniem, że nie można już wrzucić luzu. Ale odpalić można przecież "na popych", a czerwone światło przeczekać na sprzęgle. Pannonia jednak nie wykazywała zbytniej chęci do współpracy i kilkakrotnie gasła zmuszając Chybsa i Koszmarka do artystycznych występów w roli rozrusznika. To dało Kazkowi dużo do myślenia i zaproponował czyszczenie gaźnika. Fakt, gaźnik byt brudny jak świnia, ale po jego wyczyszczeniu nic się kondycja Pannonii nie poprawiła. Można wręcz powiedzieć, że było jeszcze gorzej. Po kolejnych kilku metrach głośnym metalicznym rzężeniem potwierdziła, że ma już dość i dalej jechać nie będzie. Podobnie jak motocykl, czuła się Paulina i zażądała od Kazka, by pojechał po pannoniowego eksperta czyli Sprytnego i "przytargał" go na miejsce awarii. Kazkowi na terenie zlotu jedynie udało się namierzyć Junaka. Nie pomogły setki watów i błagalne wołanie ze sceny. Sprytny zniknął. Skąd Kazek mógł wiedzieć, że po przyjeździe Sprytny spotkał czadową brygadę Pana Janka i trochę się wspólnie "zmęczyli". Zmęczony Sprytny poszedł spać do swego nowego namiotu, który na nieszczęście Kazka był innego koloru niż poprzedni! Ze zlotowiska poza złym humorem, stekiem przekleństw i zmęczeniem Kazek zabrał linę i pojechał do oczekującej na zbawienie grupy. Zapada decyzja, aby motocykl wziąć na hol, ale pojawił się problem, jak holować motocykl ze zblokowanym tylnym kołem? Rada jest jedna, zdjąć łańcuch! Po krótkiej walce z osłoną łańcucha jego demontaż okazuje się niemożliwy - brak zapinki. W tej sytuacji pozostaje holowanie na wyciśniętym sprzęgle. Pod osłoną nocy lina zostaje zamotana na kierownicy a jej koniec wręczony przerażonej Paulinie. Jak ona to wytrzyma i czy przeżyje? Pierwsze holowanie w życiu wypadło nie dość, że w nocy to jeszcze z dodatkowymi atrakcjami! A miała dojść jeszcze jedna. Przy ruszaniu Paulina przekręciła kluczyk (chcąc włączyć światła pozycyjne) i nic; przepaliła się żarówka przedniej pozycji. Na ratunek pośpiesza Kazek, mocując drutem latarkę do przedniego reflektora. Po- 40 km morderczej walki, około północy grupa wjeżdża na teren zlotu i może się wreszcie odstresować (napić piwa). W pewnej chwili zmaterializował się wyspany już Sprytny. Szybka relacja z trasy opisanie objawów i zapada decyzja Sprytnego: dziś impreza (dla niego już druga), a jutro remont. Rankiem otwiera dekiel skrzyni biegów i poza lekko uszkodzonym zmieniaczem (brak luzu) nie znajduje nic podejrzanego. Teraz kolej na dekiel sprzęgłowy. Masakra! łańcuszek sprzęgłowy wyciągnięty tak, że podebrał trochę karteru i dekla, pęknięta sprężyna i "zjedzony" wielowypust rozrusznika, a co gorsze, unieruchomiony wał. Sprytny odkręca głowicę, bierze przedłużkę grzechotki, duży młotek i po chwili "ostrego napieprzania" mamy klienta na widelcu. Okazało się, że zabezpieczenie sworznia wyszło na spacer, zabierając kawałki wszystkich trzech pierścieni razem ze sobą. Resztę zrobił tłok i wysoka temperatura. Kawałki pierścieni długości 4 mm zagięte w połowie pod kątem 180 stopni i powbijane w głowicę, to niecodzienny widok. Jest gorzej niż beznadziejnie. Tłok, choć zmasakrowany dałoby się może uratować, ale skąd wziąć zabezpieczenie sworznia, pierścienie i cylinder? Ten z dziurami o głębokości 1 mm w okolicach okien przelotowych kwalifikował się jedynie do naprawy przez wyrzucenie. W beznadziejnych humorach myślimy jak dostarczyć Paulinę i jej Pannonię oraz Chybsa i jego Junaka do Wrocławia. W tej beznadziei podchodzi do nas sąsiad, od którego pożyczaliśmy młotek i coś wspomina o Pannoniach na sprzedaż w odległej o 40 km wiosce.
Nie zastanawiamy się długo. Pół Chleba odpala "Erefe", Sprytny zasiada z tyłu i jazda! Po 3 godzinach mamy wszystko, czego było nam trzeba: tłok, pierścienie, cylinder, łańcuszek sprzęgłowy, sprężynę rozrusznika, zabezpieczenia sworznia. A wszystko za jedyne 40 zł! Pozostaje resztę dnia poświęcić na montaż i w niedzielę rano można wracać. Teraz ciężar naprawy przejmuje Koszmarek, a Sprytny udziela wskazówek i momentami pomaga. Nic nie idzie jednak łatwo. Składając sprzęgło Koszmarek ukręca jedną z czterech śrub napinających sprężyny Pozostaje pod trzy ocalałe podłożyć podkładki i mieć nadzieję, że sprzęgło ślizgać się nie będzie. Teraz wystarczy założyć tłok, głowicę z cylindrem i można palić sprzętu. Pojawia się jednak problem. Sworzeń, nawet przy użyciu śruby nie chce się wcisnąć w przywieziony tłok. Grzejemy tłok! - mówi Kazek. Po 40 min. walki z ogniskiem pasujemy. Nie ma szans; sworzeń jest nadwymiarowy a otwór w tłoku nominalny. Totalna beznadzieja. Nie ma rozwiertaka, skrobaka, nawet papieru ściernego nikt nie ma, a jutro trzeba wracać. W tym momencie Sprytny cudem zdobywa skrawek (3x4 cm) mocno zużytego papieru ściernego. Podczas gdy inni klubowicze imprezują, Paulina w wisielczym humorze siedzi przy ognisku, Sprytny rozpoczyna nierówną walkę z tłokiem. Ma do zebrania ok. 0,20 mm materiału z wnętrza dwóch otworów. Do dyspozycji ma finkę (skrobak) i "ogryzek" papieru ściernego (gładzik). Po dwóch godzinach walki z tłokiem słyszymy wołanie ze sceny że miss kierownicy została Paulina Foriasz z klubu Apanonar. Silnym szturchnięciem Sprytny wyrywa ją z odrętwienia i zmusza do pójścia na scenę. Paulina dostaje wspaniały puchar, dyplom i koszulkę zlotową. Po tej ceremonii i gromkich brawach wracamy do ogniska, gdzie Sprytny dalej zwalcza nieszczęsne 0,20 mm aluminium. O godzinie 0:30, nie czując palców u rąk, robi sobie jednak przerwę i włącza się do imprezy. Bladym świtem wstaje i w padającym deszczu kończy rozpoczęte wczoraj dzieło. Około południa Pannonia odpala na pierwsze pchnięcie. Próbujemy przeczekać deszcz, ale o 17:30 dajemy za wygraną i ruszamy w trzy motocykle do Wrocławia (Paulina - Pannonia, Koszmar Dniepr, Sprytny - Junak). Do padającego ciągle deszczu i strumyków wody w koleinach dołączyły się problemy ze sprzęgłem, skrzynią, spadającym łańcuchem i wreszcie wywrotką Pauliny w Sycowie. To wszystko nie przeszkodziło nam w tym, by o godz. 21:00 zobaczyć Wrocław i wypowiedzieć słowa: "APANONAR poddaje się ostatni". PS. Specjalne podziękowania od Pauliny dla kolegów klubu Apanonar i organizatorów zlotu za przyznanie tak prestiżowej nagrody. "Świat Motocykli" Nr 10/2001Tekst: PAULINA FORIASZ i PAWEŁ "Sprytny" HOFFMANN
![]() | ||